sobota, 19 grudnia 2009

29 - nie było, nie było... - i jest

Komin. Tak wygląda:

Wyszło 2 motki Puchatki. W zasadzie komin mógłby być jakieś 5 cm szerszy, ale nie chciało mi się dokupować i napoczynać nowy motek. Nie wiem, czy Puchatka jest ciepła, czy nie. Wrażenie robi dobrze, na pewno osłania przed wiatrem, a to ostatnio najważniejsze. Niestety przez to, ze był robiony w poprzek, ma szew, który jest widoczny. Ale trudno.

Teraz w dzikim pośpiechu zabieram się za mitenki. Takie ażurowe, z bawełny. W ubiegłym roku zrobiłam ich chyba z 15 par i wszystkie posły do ludzi. Wyglądały tak - zmieniały się tylko kolory i ażur na dłoni:

Na koniec chciałam dodać, że komentarze, które otrzymuję, są dla mnie niesamowitym asumptem do pracy i wręcz osłodą życia, w którym ostatnio niefajnie się układa. Naprawdę bardzo serdecznie dziękuję.

środa, 16 grudnia 2009

28 - po szalu - komin?




Bordowy szal skończony i przed chwilą poszedł do właścicielki. Dziergał się bardzo przyjemnie, być może dlatego, że, jak pisałam, z oryginalnego wzoru wyrzuciłam pęczki.

Dobrze, ze chociaż dzierganie jest przyjemne, bo odkryłam wczoraj - raczej skonstatowałam - że tego cholernego blokowania to ja jednak nienawidzę. Wiem, wiem, że po blokowaniu efekt jest niesamowity i dlatego to robię, ale co się przy tym namorduję... Ech.


A z zielonej puchatki zaczęłam zielony komin. Tylko taki jakby... poprzeczny. Oto efekty:

Zaczęłam - to bardzo wielkie słowo. Bowiem zaczynałam już trzy razy i wciąż to nie jest to, co sobie wymyśliłam i czego obraz tkwi gdzieś w jakimś zakamarku mózgu. Ale nie zrażam się. Ponadto dostałam dwa zlecenia na szybką czapkę i bardzo szybkie mitenki - mam co robić :)

Wciąz mi nie wychodzą zdjęcia. Ale, po pierwsze, naprawdę nie mam ich gdzie robić (cierpię na deficyt wolnych ścian w moim mieszkaniu; chyba wyjdę na klatkę schodową), a po drugie, z reguły robię je, jak jest ciemno, więc światło jest jakie jest...

sobota, 12 grudnia 2009

27 - anielsko...




Male stadko się pojawiło... Aniołki zostały już dawno temu zamówione, ale jakoś mnie do nich nie ciągnęło. To znaczy kadłubki zrobiłam i tak sobie leżały... Czekały na dobry czas na ciąg dalszy, to jest łączenie łebków, włosów i aureolek.

Nie lubię robić tych szydełkowych główek, stąd pomysł na takie pyszczki. Te na zdjęciu mają główki z drewnianych dużych korali, ale kilka lat temu, kiedy produkowałam ich potworne ilości (na kiermasze), używałam masy solnej.

Chyba na jakiś czas porzucę aniołki i inne świąteczne utensylia; nie cieszą mnie. Zresztą co mnie cieszy? :) Kolejny szal, który na razie prezentuje się tak:

Uwielbiam robić te szale. Na razie wszystkie idą do ludzi - wcześniej są zamawiane. jeden planuję dla siebie (czerwony), a potem? Kto je będzie nosił?

niedziela, 6 grudnia 2009

26 - szary skończony



Jak w tytule - szary wreszcie skończony. Poszło na niego dwa motki mohairu Alizee, ale ciągnął się i ciągnął... Fakt, ostatnio na nic nie mam czasu, wcześniej ten marazm robótkowy -i tak jakoś się zrobiło. Ale jest. I w poniedzialek pofrunie do właścicielki :)

Wzór zaczerpnięty z szali estońskich, ale bez pęczków. Jakoś mi one nie leżą w żadnym chyba wzorze - a już się robi następny szal, też wzorem estońskim, z którego wywaliłam pęczki.

Niemniej strasznie kusi mnie teraz komin, który chciałabym zrobić z bardzo grubej włóczki, ale gładkiej, nie melanżowej. Macie może jakiś pomysł, co by to mogło być?

Ach, no i dostałam wyróżnienie od dhjoli:
Chociaż przy moim ostatnim tempie pracy to chyba niezasłużenie...